Ale jeszcze tragiczniejsze jest to, że moja mama kupiła wczoraj pieczonego kurczaka, tak śmierdzącego na odległość glutaminianem potasu, że aż mdliło. Kiedy zwróciłam jej na to uwagę, powiedziała, że raz nie zawsze. Ale to przecież od takich sporadycznych zakupów milionów osób powstaje popyt, nie mówiąc już o tym, jak coś takiego wpływa na zdrowie. Wiem, że sama nie jestem krystaliczna, bo np. ostatnio znalazłam sobie nowy snack, prażone nasiona, które podjadam przez cały dzień, ale pewnych zasad się trzymam i pewnych granic nie przekraczam, choćbym miała jeść suchy chleb, albo pić tylko wodę.
Dziś w Rzeczpospolitej (nie kupuję, dostaję w pracy na biurko) znów był artykuł o promocji mięsa. Nie wiem czy to ja jestem teraz wyczulona na takie tytuły w prasie, czy teraz pojawiają się częściej niż kiedyś.
Sałatka z bobem
Składniki:
- 500 g bobu swieżego
- 4 ogórki kwaszone
- 1 malutka cebulka
- koperek
- oliwa
- cytryna
- sól
- pieprz
Bób można wcześniej namoczyć godzinkę, dwie, potem wodę odlewamy i wlewamy ponownie zimną. Gotujemy piętnaście minut od wrzenia wraz z wodorostem kombu. Wodę odlewamy, a po krótkim przestygnięciu wyłuskujemy wilgotne jeszcze ziarna. W połowie gotowania sypiemy sól.
Cebulę szatkujemy, ogórek kroimy w poski lub kostkę, koperek drobno siekamy. Całość razem mieszamy, z oliwy, cytryny i przypraw miksujemy sos, którym polewamy sałatkę tuż przed podaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz