Uwielbiam gotować wegańsko. Ciągle słyszę, że to takie czasochłonne i skomplikowane, a przecież ilość czasu poświęconego na gotowanie zależy od preferencji osoby gotującej. Jeśli ktoś, tak jak ja, uwielbia pracować w kuchni, bo będzie tam spędzać całe dnie.
Moja mama, nadal mięsożerna, już jest świadoma, że wszystko zależy od przyzwyczajenia. Że gdyby od dziecka gotowała wegańsko, to teraz usmażenie zwykłego kotleta postrzegałaby jako coś niezwykle skomplikowanego. Ona w ogóle nie lubi gotować, więc dla niej pierogi z grzybami to już wyższa filozofia, a przecież są osoby twierdzące, że nie ma prostszego dania.
Wszystko zależy od nastawienia, a to niestety zwykle jest negatywne. Wiele osób, z którym rozmawiam, skostniała w swoich poglądach na dietę, zamknęła się na inne koncepcje i nawet ciężka choroba w rodzinie nie jest w stanie ich przekonać, że błędem jest choćby tylko jedzenie mięsa.
Ostatnim argumentem zawsze jest to, że mięso jest takie smaczne, że nie umieją sobie odmówić tej przyjemności. Gdy mówię, że w takim razie to jest już uzależnienie, to się obruszają.
Pociechą jest zachowanie naszego psa, którego wczoraj uraczyłam resztkami z obiadu. Zajadał aż mu się uszy trzęsły. Mama wreszcie się przekona, że nie trzeba go koniecznie karmić gotowanym mięsem z kaszą, zwłaszcza że najczęściej był to kurczak, bo cieciorkę wcina z jeszcze większym apetytem.
Kasza z sosem (zmiksowana i doprawiona zupa ze zdjęcia poniżej), surówka z ogórka kwaszonego, ogórka surowego, kalarepy i selera naciowego, brokuł gotowany na parze. |
Kapuśniak z kapusty włoskiej, z podsmażoną cebulą, selerem, ziemniakami i ugotowaną osobno cieciorką. Podawany z koperkiem. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz