poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Przerwa wakacyjna


Jestem, jestem, ale nie piszę, bo w okresie wakacyjnym prawie nie gotuję. Moje posiłki składają się z surowych owoców w godzinach przedpołudniowych, zwłaszcza dużo arbuzów pochłaniam w tym roku, po południu zwykle jakaś surówka lub sałatka z surowych warzyw z kapką oliwy i do tego kasza, minimalne ilości strączkowych.

Natomiast teraz uczestniczę w zwołanym przez Pepsi Eliot zbiorowym zrzucaniu kilosów, więc codziennie rano biegam, a w ciągu dnia jem tylko i wyłącznie surowe owoce i warzywa, żadnej oliwy, żadnych strączkowych, nawet żadnych nasion czy orzechów.

Jeśli nie skusi mnie witarianizm, to we wrześniu powrócę z nowymi przepisami.

piątek, 21 czerwca 2013

Łazanki z ciecierzycy


Kiedy zaczyna się rozmyślać, bo by tu sobie smakowitego ugotować nie używając mąki z glutenem, przychodzą do głowy naprawdę ciekawe pomysły.

  • 120 g mąki z ciecierzycy
  • 100 g mąki gryczanej
  • 3 łyżki napęczniałego w wodzie siemienia lnianego
  • 1/2 łyżeczki soli
  • woda

Siemię lniane można oczywiście najpierw zmiksować, niestety popsuł mi się mikser, więc moczyłam je w całości w zimnej wodzie, tak długo, aż wytworzyły tą fajną galaretkę. Wszystkie składniki wymieszałam i dolałam tyle wody, by ciasto było tak twarde jak na makaron. Rozwałkowałam je na grubość 1 mm i wycięłam prostokąciki.

Gotowałam w osolonej wodzie, aż były miękkie. Sądzę, że nie powinno się ich jeść al dente :D

Podałam w zubożonym rosole, bo był tylko na marchewce, pietruszce i kalarepie, za to z liśćmi kalarepy.


niedziela, 9 czerwca 2013

Zapiekanka warzywna

Zapiekanka to mój ulubiony typ obiadu, bo można w ciągu pół godziny wszystko włożyć do jednego naczynia, a potem przez godzinę nie myśleć o jedzeniu. Pół godziny zabiera mi potem zrobienie surówki i obiad można serwować.
Jeszcze zanim zostałam weganką, moja mama robiła dla nas taką zapiekankę, tylko że sos do niej był robiony na bazie sera żółtego. Chcąc ją odtworzyć musiałam poszukać jakiegoś zastępnika i myślę, że sos wyszedł mi smakowity.

 Składniki na sos:
  • 120 g skiełkowanych pestek słonecznika (suchych chyba 100 g)
  • 50 g migdałów (można je również namoczyć, niestety tego nie zrobiłam)
  • 40 g drożdży nieaktywnych
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej 
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka czosnku granulowanego
  • szczypta pieprzu
  • woda około 2 szklanek, ale w sumie na wyczucie

Wszystkie składniki miksujemy.

Składniki na zapiekankę:
  • 2 szklanki ryżu brązowego (ugotować dzień wcześniej z solą i kurkumą w czterech szklankach wody)
  • 3 marchewki
  • 1 kalafior
  • 1 brokuł
  • kilka liści kalarepy i szpinaku
  • sos

Naczynie żaroodporne wysmarować olejem, wyłożyć kolejno ryż, liście, marchew, brokuł i kalafior. Piec pod przykryciem w temp 180 st. C do czasu, aż warzywa będą miękkie. Polać sosem i jeszcze na chwilkę wstawić do piekarnika. W tym czasie zjeść wuchtę surówki, np. zielony ogórek, rzodkiewka, koperek i zielona część cebuli, przyprawione cytryną, solą i pieprzem, oraz polane odrobiną oliwy.
Następnym razem gdy będę robić sos, zwiększę jego ilość, bo jednak było go za mało.


piątek, 31 maja 2013

Zielony krem RAW


Czasami odechciewa mi się gotowania, zwłaszcza gdy stwierdzam, że ważę więcej niż bym chciała, a brzuch mam bez przerwy pełen.
Wtedy zabieram się za ograniczanie kalorii, a najłatwiej to zrobić właśnie teraz, gdy na ogródku pełno zielonych liści, które aż się proszą by znaleźć się na talerzu.

Ponieważ przeżuwanie sałaty bez dodatku oliwy jest raczej niezachęcające, więc miksuję sobie kremy z warzyw z dodatkiem pestek i nasion. Poniższe danie zwykle robię na obiad, a na śniadanie, jeśli jestem w domu, mam krem owocowy na bazie bananów ze szpinakiem, a jeśli idę do pracy, to jem po prostu te owoce bez miksowania.

Krem z zielonych liści


  • sałata
  • szpinak
  • młoda kapusta
  • zielona część cebuli dymki
  • koperek
  • pietruszka
  • 1 zielony ogórek
  • 50 g siemienia lnianego zmielonego tuż przed robieniem kremu
  • 50 g pestek słonecznika namoczonych minimum 2 godziny
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 cytryny
  •  1 1/2 szklanki wody

Wszystkie składniki powinny się zmieścić w mikserze o pojemności 3 litrów, oczywiście po zmiksowaniu to będzie jakiś litr. Miksuję przez dwie minuty i mam smakowity obiadek. Mniam.
Jeszcze tylko musiałabym zdobyć jarmuż i go włączyć do tej uczty.

piątek, 17 maja 2013

Bezowocne dyskusje



Dowód na inteligencję Szatana, który w genialny sposób rodzi w ludzkich umysłach „mądrość” selekcyjnych wyborów. Zasada jest prosta: co jest wygodne– istnieje, co stawia wymagania – tego po prostu nie ma.

Link prowadzi do opisu doświadczenia piekła przez pewną XVI wieczną zakonnicę, więc zupełnie nie w temacie, ale jakby na temat.
Niestety, albo stety, ciągle wdaję się w dyskusje na temat weganizmu i wyciągam jeden wniosek, to co stawia wymagania - tego po prostu nie ma. Hodowli przemysłowej nie ma - bo "ja" nie widzę, zabijania nie ma - bo "ja" nie zabijam, ludzie piją mleko bo przecież koty też piją itd.

Dobrze jeśli rozmiawiam o weganiźmie z osobami kulturalnymi, niestety jeśli mój rozmówca do takowych się nie zalicza, to czasami mogę usłyszeć komentarz, który wyjęty z kontekstu oznaczałby chyba tylko, że piję ludzką krew, taki dziwny jest ten mój sposób na życie.

Ostatnio w programie pierwszym Polskiego Radia słuchałam audycji na temt chorobliwego strachu* i w jej trakcie dr z instytutu PAN powiedziała, że doświadczenia przeprowadza się na zwierzętach, gdyż ośrodki strachu w mózgu mamy takie same jak one, a łatwiej je badać (pewnie ze względu na koszty). Czy przeciętny słuchacz tej audycji pomyślał, że w rzeźniach zwierzęta przeżywają taki sam strach jaki my byśmy tam przeżywali. Dlaczego to dociera do tak niewielu, a pozostali zasłaniają uszy.



21:30 15.05.2013
NAUKOWY ZAWRÓT GŁOWY
Informacje o audycji:
aut. Artur Wolski
Jak pozbyć się strachu?

Neurobiolodzy od lat starają się wspomóc psychiatrię i psychologię kliniczną w walce ze strachem. W audycji opowiemy o najnowszych badaniach dotyczących strachu, walki z fobiami i wygaszaniem strachu. Okazuje się, że   na zaburzenia fobiczne cierpi, w mniejszym lub większym stopniu, około 99% ludzi. I tak fobie specyficzne to lęki przed zwierzętami np. pająkami czy sytuacjami społecznymi jak np. zamknięcie w windzie, samolocie czy np. małym pomieszczeniu czy turystycznej łodzi podwodnej na wakacjach. Coś co miało być przyjemnością staje się udręką. Wiele osób wręcz panicznie boi się zranienia i widoku krwi a myśl o śmierci jest stanem emocjonalnym wymykającym się spod kontroli psychicznej. Istnieją też fobie sytuacyjne związane z lękiem przed wykonaniem jakiejś zawstydzającej czynności na oczach innych ludzi oraz brakiem jej kontrolowania np. paniczny lęk przed koniecznością oddania moczu na ulicy. Stany lekowe trwające długo potrafią sprowokować nawet zawał serca i zgon. Dowiemy się jak wygaszać strach i co zrobić aby nie wracał on do naszej świadomości. Eksperci opowiedzą jak pracuje mózg gdy działa pod wpływem bodźca lękowego i czy potrafimy nauczyć mózg wygaszać strach i nie pozwalać aby powracał on do naszej świadomości. Opowiedzą o tym  dr Ewelina Knapska z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN oraz Paweł Holas psychofizjolog i psychoterapeuta.

czwartek, 16 maja 2013

Szare kluski





Szare kluski to chyba potrawa pasująca bardziej do zimy, niż do wiosny, ale ostatnio usłyszałam, że któraś koleżanka miała je na obiad i zapragnęłam sama takie zrobić. Prawdę powiedziawszy robiłam je pierwszy raz w życiu, jakoś w moim domu nie było tradycji robienia takowych. A ponieważ unikam glutenu jeśli jest taka możliwość, więc mąka pszenna oczywiście nie wchodziła w rachubę. Jajek oczywiście też nie zamierzałam użyć, stabilność klusek wydawała mi się stać pod znakiem zapytania. Jednak nie było tak strasznie, było nawet nieziemsko łatwo.

  • 670 g ziemniaków obranych
  • 100 g mąki gryczanej
  • 80 g mąki ziemniaczanej

Ziemniak starłam na drobnych łezkach na tarce. (Następnym razem spróbuję je zblenderować na pulpę)
Odsączyłam je z nadmiaru wody, w sumie jakieś 20 łyżek płynu. Wsypałam obie mąki i wymieszałam wszystko na gładkie ciasto, raczej luźne, ale nie tak jak na kluski z mąki, choć nie tak twarde jak na kopytka.
W dużym garnku zagotowałam wodę i ją osoliłam. Łyżką nabierałam niewielką ilość ciasta, porównywalną z objętością jednej łyżeczki, i wrzucałam ją po lekkim uformowaniu na wrzątek. Po wypłynięciu kluski gotowałam jeszcze przez kilka minut.

Trochę wcześniej usmażyłam 2 porządne cebule na oliwie i ugotowane i odsączone kluski wymieszałam z tą właśnie cebulką. Całość jeszcze dosoliłam, ale to już zależy od indywidualnych gustów.

Kluski podałam oczywiście z gotowaną kwaszoną kapustą. Kapustę można oczywiście ugotować z dodatkiem całej gamy przypraw, ja ograniczyłam się tylko do rozmarynu i pieprzu.

Na zdjęciach tego nie ujęłam, ale zanim rozpoczęłam kluskową ucztę, zjadłam porządną porcję surówki z sałaty, rzodkiewek i ogórków, bo surowizna jest niezbędna w każdym posiłku. O tym nie wolno zapominać.




Ostatnio trafiłam na stronę rebelianci.org, świetne źródło wegańskich obrazków. Np.






poniedziałek, 6 maja 2013

Pesto z liści rzodkiewki i chleb gryczany

Miałam niedawno okazję kupić ekologiczne rzodkiewki, a ponieważ już dawno temu widziałam na wielu blogach pesto z liści rzodkiewek, postanowiłam i ja takiego spróbować.
  • 120 g liści rzodkiewek
  • 120 g pestek słonecznika
  • 130 g oliwy
  • 1 1/2 łyżki soku z cytryny
  • sól
Liście umyć i wywirować jak sałatę. Pestki uprażyć na suchej patelni. Wszystko razem zmiksować w blenderze. Szybkie i proste.
A chlebek który posmarowałam pesto, był jak to u mnie ostatnio bezglutenowy. Tym razem bez mąki kukurydzianej.
  • 500 g zakwasu z mąki gryczanej (mniej więcej 1:1 z wodą)
  • 110 g mąki ryżowej
  • 110 g mąki z kaszy jaglanej
  • 250 g mąki z kaszy gryczanej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 380-400 g wody
  • 1 łyżeczka soli,  kopiasta
Zakwas gryczany przechowuję w lodówce, więc po prostu wyjmuję go ze słoiczka, dosypuję mąki gryczanej i dolewam wody i powtarzam to raz albo dwa razy, oczywiście zachowując proporcje, by ostatecznie uzyskać pięćset gram. Jedną łyżkę zakwasu odkładam do lodówki, a do reszty wsypuję pozostałe mąki, sól, wlewam wodę i wszystko mieszam krótko łyżką. Ciasto powinno być luźne.
Foremkę metalową smaruję oliwą i wysypuję np. kaszką manną. Odstawiam do wyrośnięcia na 6-8 godzin. Ponieważ chleb wyrósł mi kiedy miałam już iść spać, wiec włożyłam go do lodówki i piekłam dopiero rano. Piekarnik nagrzałam do 250 st. C. Po włożeniu chleba temperaturę obniżyłam do 230 st. C i tak piekłam przez 50 minut. Po tym czasie wyjęłam chleb z foremki i jeszcze na 10 minut włożyłam go do piekarnika.
 
Zdjęcie robiłam wieczorem tego dnia, w którym piekłam. Skibeczki można kroić niesamowicie cieniutkie, a jak widać są bardzo sprężyste i w ogóle się nie kruszą.
Poniżej chlebek posmarowany wegejonezem, który mam zawsze w lodówce, bez niego już sobie po prostu nie wyobrażam. Robię go w zasadzie raz w tygodniu i na tyle mniej więcej starcza, a używam go nie tylko do chleba, ale i do zabielania zup i łagodzenia ich smaku jeśli przesypię ostrych przypraw.
Niedawno też jadłam świetne kanapeczki z cykorii. Po prostu każdy listek smarowałam wegejonezem i pałaszowałam ze smakiem.  Wegańskie jedzenie jest niesamowicie smakowite, jeśli tylko przestaniemy sobie wmawiać, że tak nie jest.

sobota, 4 maja 2013

Pokrzywa



Po raz pierwszy w życiu wykorzystałam "chwast" w mojej kuchni. Trudno mi ocenić, czy pokrzywa jest smaczna, bo zawsze ją jem z jakimś dodatkiem, jednak na pewno jest zdrowa, a przecież o to tylko chodzi.

Pesto z pokrzywy


  • 200 g pokrzywy
  • 200 g pestek słonecznika
  • 200 g oliwy
  • 5 łyżek soku z cytryny
  • 1 1/2 łyżeczki soli


Pokrzywę zrywałam w okolicy gdzie na pewno nie ma zanieczyszczeń. Odrywałam tylko górne liście, całą roślinę pozostawiając w ziemi, tak jak podobno zrywa się herbatę, tylko najmłodsze listki. W domu pozbyłam się również tych krótkich łodyżek, liście wypłukałam i odwirowałam jak sałatę.
Pestki słonecznika uprażyłam.  Następnym razem zmiksuję je na mąkę zanim dołożę liście, gdyż nie udało mi się zmiksować ich na całkowitą miazgę.

Wszystkie składniki zmiksowałam i przełożyłam do słoika. Pasta bardzo ciemnieje pod wpływem tlenu, więc jeśli mamy blender, który dobrze radzi sobie z mniejszymi ilościami składników, warto zrobić mniej.



Można zmniejszyć ilość pokrzywy nawet do połowy podanej przeze mnie wartości. Można też zwiększyć ilość oliwy, gdyż w sumie pasta jest bardzo sucha. Jeśli ktoś lubi może dodać czosnek. Oczywiście posmarowałam nim chleb bezglutenowy z mąk kaszowych i jadłam z ogórkiem kwaszonym. Żelazo chyba skoczyło mi o 300 procent :D



Przy okazji robienia pesto z pokrzywy zrobiłam klopsy z pokrzywą, po prostu do powyższego przepisu dodałam po 70 g pokrzywy i pestek, a zmiksowawszy je, jeszcze przed dolaniem oliwy, odłożyłam 140 g masy, którą potem dodałam do klopsów.


Klopsy z pokrzywą


  • 140 g masy pokrzywowo-słonecznikowej (proporcja 1:1)
  • 1 1/2 szklanki kaszy jaglanej
  • 2 łyżeczki soli
  • 2-3 szczypty pieprzu
  • 2-3 łyżeczki kminku
  • 2 łyżki majeranku

Kaszę uprażyć, wsypać do wrzątku, przecedzić (uwaga na szumowiny), zalać trzema szklankami wrzątku i gotować na minimalnym ogniu do wygotowania się wody.
Świeżo ugotowaną kaszę podusić łyżką (potem się już to nie uda), następnie dodać pozostałe składniki. Ulepić klopsy i smażyć na dobrze rozgrzanej oliwie.



Zdjęcie nie oddaje zieloności tych klopsów, ale są naprawdę zielone.

Poniżej ziemniaki są polane pesto z pokrzywy rozrzedzonym wodą. Taki ekstra szybki sos :D
Surówka z marchwi, brukwi i selera (3:3:1) przyprawiona solą, cytryną i oliwą.



czwartek, 18 kwietnia 2013

Quinoa w sosie pomidorowym

Od czasu jak nie jem glutenu, nie jem makaronu. Natomiast inni domownicy jedzą, więc jeśli chcę zrobić dla nich sos do makaronu i potem sama się nim delektować, to gotuję kaszę lub jak w tym wypadku komosę ryżową.

  • 2 cebule
  • 1 marchewka (opcjonalnie)
  • 1 ząbek czosnku
  • 4 pomidory suszone
  • 1 łyżka przecieru pomidorowego
  • oregano
  • sól, pieprz
  • oliwa

Pomidory namaczam kilka godzin wcześniej.
Cebulę kroję w drobną kosteczkę, podsmażam na oliwie, następnie dodaję przeciśnięty czosnek. Gdy cebula się zeszkli dodaję startą marchewkę i podlewam wodą od moczenia pomidorów. Pomidory kroję w paseczki i dodaję do reszty. Przyprawiam oregano, pieprzem, innymi przyprawami wg uznania. Duszę przez około godzinę i na koniec solę.
Komosę wypłukać, ugotować w podwójnej ilości wody. Wymieszać z sosem. Podawać z dowolną sałatką.
Gotowe.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Chleb gryczany na bezglutenowym zakwasie

Udał się, choć się tego nie spodziewałam, bo w foremce prawie nie wyrósł, ale jest: chleb bezglutenowy na zakwasie z mąki gryczanej.

  • 240 g mąki gryczanej (zmiksowana kasza niepalona)
  • 200 g mąki ryżowej (zmiksowany na mąkę ryż brązowy)
  • 100 g mąki kukurydzianej
  • 240 g wody (ale w sumie na oko)
  • 1/2 szklanki wody od gotowania ziemniaków (bo akurat miałam i nie chciałam wylewać)
  • 10 g soli
Chleb piekłam w sobotę rano, a za zakwas zabrałam się we wtorek wieczorem.
Do litrowego słoika wsypałam 50 g mąki gryczanej i wlałam trochę ponad 50 g wody. Następnego dnia rano powtórzyłam tą czynność. I tak aż do piątku rano dosypywałam jak nie zapomniałam rano i wieczorem po trochu mąki i dolewałam po trochu wody. Zakwas wyraźnie rósł i przez szklane ścianki słoika widać było bąbelki powietrza. Zapach nie był tak wyraźny jak przy zakwasie z żyta, ale też w pewien sposób kwaskowaty. Chyba najbardziej pachniał wieczorem w czwartek, może to był lepszy dzień na robienie chleba z tego zakwasu. Być może następnym razem zrobię chleb z młodszego zakwasu. W każdym razie tego nie przechowałam.

Wieczorem wymieszałam wszystkie składniki chleba i włożyłam go do foremki. Rósł przez całą noc, około 10-11 godzin (być może wcale tyle nie potrzebował). Niestety nie zmierzyłam ile miejsca zajmował w formie wieczorem, więc rano nie byłam w stanie stwierdzić, czy w ogóle wyrósł. Ryzyk fizyk, upiekłam w temeraturze 230 st. C i w czasie 55 minut.

Jest mięciutki. Mi smakuje, zwłaszcza z majonezem wegańskim (wegejonezem). Muszę się powstrzymywać, by nie zjeść za dużo. Już na drugi dzień można kroić skibeczki grubości 2,5 mm. Jako wielbicielce chleba ulżyło mi, że mogę się oddawać mojemu nałogowi bez narażania się na gluten.


  
Czytam właśnie książkę Skinny Bitch , tytuł polski Wegańska bogini (oczywiście nigdzie nie można jej kupić).
Polecam, choć mam swoje uwagi dotyczące głównie promowania soi. Na szczęście autorki zastrzegły, że można soję postrzegać negatywnie, choć one same sądzą inaczej.
Natomiast ilość gotowych produktów wegańskich, które są dostępne w USA jest porażająca.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Pasztet z ciecierzycy


Ostatnie wspomnienie z Wielkanocy, która oczywiście nie mogła się obejść bez pasztetu. Właśnie ten pasztet włożyłam również do agarcików. A przepis zmodyfikowałam z tego, znalezionego na Jadłodomii.
  • 4 szklanki ugotowanej ciecierzycy
  • 5 łyżek ugotowanej kaszy jaglanej 
  • pół małej cebulki
  • pół małej pietruszki
  • pół małej marchewki
  • płaska łyżka suszonych grzybów zmielonych w młynku 
  • łyżeczka suszonej pietruszki
  • łyżeczka suszonego koperku
  • łyżka majeranku
  • pół łyżeczki ziołowego pieprzu
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • ząbek czosnku
  • trzy łyżki siemienia lnianego zmielonego
  • olej
  • sól i czarny pieprz
  • 1/4 szklanki białego wytrawnego wina


To przepis dla tych, co trzymają zawsze zapas ugotowanej ciecierzycy i kaszy jaglanej.

Cebulę i czosnek kroję drobno, podsmażam aż cebula będzie szklista, a następnie dodaję startą marchewkę i pietruszkę.

Gdy warzywa są miękkie blenderuję je razem z ciecierzycą, kaszą, siemieniem lnianym i odrobiną oliwy. Jeśli masa jest zbyt sucha dolewam wino. Następnie całość doprawiam ziołami, przyprawami i solą. Powinien być raczej pikantny, bo jedzony na zimno może się wydawać mdły.

Piekarnik nagrzewam do 200 stopni, formę keksową 20 cm natłuszczam oliwą. Wykładam masę do formy i wygładzam na wierzchu, a następnie polewam całość 3-4 łyżkami oliwy. Piekłam ok 45 minut. Następnym razem z pewnością będę piekła wolniej i dłużej, bo jak widać pasztet bardzo urusł, a potem opadł. Gdybym miała piekarnik elektryczny, to pewnie byłoby inaczej, a tak góra się nie przyrumieniła.




poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Shepherd's Pie

Na Jadłodomi znalazłam przepis, który mnie zainteresował ze względu na puree ziemniaczane, którego jestem fanką. Długo nie trwało i zrobiłam swój Shepherd's Pie delikatnie tylko zmidyfikowany, bo nie użyłam tymianku, a zamiast masła polałam całość oliwą.
Ponieważ jak zwykle nie miałam pod ręką mleka roślinnego, do ziemniaków wlałam po prostu wodę, za to dodałam majeranek.



Placuszek zniknął w mgnieniu oka, wg mnie starcza na cztery bardzo łakome osoby, lub sześć takich, które potrafią się jednak powstrzymać.


sobota, 6 kwietnia 2013

Hiszpańska tortilla ziemniaczana

Kiedyś jadłam hiszpańską tortillę usmażoną przez Hiszpankę mieszkającą w Niemczech. Strasznie mi smakowała, niestety nigdy nie udało mi się odtworzyć tego pysznego dania, jajka jakoś nie chciały współpracować i miałam zawsze wrażenie, że są przegotowane.

Teraz nie mam dylematu jajek, bo nie poszukuję tego typu przepisów, jednak niedawno trafiłam na wpis na wegańskim blogu i zamarzyło mi się zrobić wegańską tortillę. Ponieważ nie mam nieprzywierającej patelni postanowiłam całość upiec w piekarniku, ale z pewnością już niedługo, jak zdobędę odpowiednią patelnię, wypróbuję ten przepis jeszcze raz.

  • 340 g ziemniaków, ugotowanych w łupinkach (w oryginalnym przepisie upieczonych)
  • 1/4 szkl. mąki z ciecierzycy (tylko nie próbujcie sami jej mielić, niemożliwe)
  • 1 łyżka mąki kukurydzianej
  • 1 łyżka drożdży nieaktywnych (opcjonalnie)
  • 1 mała cebulka (w oryginalnym przepisie 1/4 łyżeczki cebuli suszonej)
  • 1 ząbek czosnku ( w oryginalnym przepisie 1/8 łyżeczki suszonego czosnku)
  • 1/4 łyżeczki gałki muszkatałowej
  • 1/4 łyżeczki soli
  • czarny pieprz do smaku
  • 1/2 szklanki wody
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka suszonej natki pietruszki ( w oryginalnym przepisie jedna kopiasta łyżka świeżej)
  • 1 łyżka oliwy do smażenia
Ziemniaki ugotować i obrać (najlepiej dzień wcześniej, bo łatwiej kroić ostudzone).
Cebulę i czosnek pokroić w drobną kosteczkę i podsmażyć na kapce oliwy.
W misce wymieszać mąki, drożdże, gałkę, sól i pieprz. Stopniowo dodajemy wody i mieszamy tak by nie było grudek. Następnie dodajemy cytrynę, pietruszkę  i usmażoną cebulę z czosnkiem.

Ziemniaki kroimy na plasterki grubości 5-6 mm (zrobiłam to przy pomocy krajalnicy do jajek :)). Dodajemy je do mieszanki i delikatnie łączymy.

W oryginalnym przepisie należy teraz wziąć patelnię o średnicy 22 cm i postępować jak to z tortillami w takim przypadku, ja jednak jak wcześniej napisałam piekłam w piekarniku.
Ponieważ podane składniki wystarczają dla jednej żarłocznej osoby na porcję obiadową, a dla dwóch na kolację, a do nakarmienia były dwie w porze obiadowej, więc zrobiłam całość z podwójnej ilości składników. Następnym razem lepiej zważę ziemniaki, bo chyba ich wzięłam za dużo.

Naczynie żaroodporne natłuściłam oliwą i włożyłam na chwilę do piekarnika, by się rozgrzała. Po chwili włożyłam do niego masę z ziemniakami i wyrównałam wierzch.
Piekłam 30 minut w temperaturze 180 st. C, pod koniec zmniejszyłam temperaturę, być może wystarczyłoby tylko 20 minut.

Zaraz po wyjęciu z piekarnika tortilla trochę się rozpada przy przekładaniu na talerz (to że przywarła nie miało tu tak dużego znaczenie), ale już po lekkim ostygnięciu, kiedy właśnie osiąga temperaturę idealną do jedzenia, łatwo ją przenieść w jednym kawałku. Np. takim jak na zdjęciu poniżej.

W smaku trochę przypomina pakorę, ale nie jest to przecież wada.





Jeszcze wykorzystanie resztek, bo ja strasznie nie lubię wyrzucać czy wylewać jedzenia. Niedawno gotowałam warzywa na sałatkę i miałam wodę od gotowania. Ponieważ i tak smażyłam cebulę i czosnek do tortilli, usmażyłam jej więcej i wrzuciłam do wywaru, dodałam majeranek i przyprawy, a żeby była bardziej pożywna wrzuciłam ugotowaną cieciorkę, którą można oczywiście pominąć.
I oto mamy szybką cebulową. Pycha.

Obie potrawy pochwaliła moja mięsożerna siostra, a w mojej rodzinie akurat nie ma tradycji chwalenia za smak potraw. Czyli sukces :D



czwartek, 4 kwietnia 2013

Migdalnik


Święta już za nami, więc teraz trochę powspominam.

Wielkanoc nie może się obejść bez sernika, więc i ja się do tradycji dostosowałam. Nie mając pod ręką orzechów nerkowca z wielkim poświęceniem obrałam ponad dwie szklanki migdałów i umroziłam migdalnik. Przepis przerobiłam z tego, ale bez spodu i wierzchu.


  • 2 1/5 szklanki migdałów
  • 1/2 szklanki soku z cytryny
  • 1/2 szklanki syropu z agawy
  • 1/2 szklanki tłuszczu kokosowego
  • 1/4 szklanki wody, można mniej jeśli się da
  • wanilia (opcjonalnie, ja miałam tylko cukier waniliowy i chyba w ogóle nie było go czuć)

Migdały namoczyć w zimnej wodzie na 48 h, wodę w trakcie namaczania kilka razy zmienić. Obrać, a ponieważ jest to bardzo pracochłonne warto wydać trochę więcej i kupić orzechy nerkowca.

Migdały, syrop, sok z cytryny, wanilię i wodę miksować w bardzo silnym blenderze przez 2-3 minuty. Przerywać co jakiś czas, żeby masa się nie przegrzała.

Tłuszcz kokosowy delikatnie podgrzać w kąpieli wodnej, tylko na tyle by był płynny i wlać do masy migdałowej. Wszystko razem jeszcze chwilę pomiksować.

Masę wlać do formy wyłożonej folią spożywczą i wstawić do zamrażalnika na całą noc.   

Na godzinę przed podaniem wstawić do lodówki.  



wtorek, 2 kwietnia 2013

Chleb gryczany

Składniki
170 g kaszy gryczanej (zmielonej na mąkę)
150 g ryżu brązowego (zmielonego na mąkę)
150 g mąki z amarantusa
80 g mąki ziemniaczanej
600 g wody
2 łyżeczki drożdży

Mąki mieszamy i odsypujemy z nich 175 g , mieszamy to ze 150 g wody i 1 łyżeczką drożdży. Zostawiamy na 48 godzin .

Po tym czasie do zaczynu dodajemy pozostałą mąkę, wodę i drożdże i wyrabiamy aż składniki się połączą.  Ja dałam o 1/2 łyżeczki drożdży więcej, bo chleb nie rósł. Nie wiem czy to nie zależy od rodzaju drożdży, kolejne kupię od innego producenta.

Ciasto zostawiamy do wyrośnięcia do podwojenia objętości, najlepiej w ciepłe miejsce na 1,5-2 godziny. Następnie ciasto odgazować, włożyć do foremki oprószonej mąką gryczaną i pozostawić do wyrośnięcia.

Piec w temperaturze 230 st. C około 45 minut. Natychmiast wyjąć z foremki i jeśli spód jest miękki pozostawić na raszkach w piekarniku jeszcze przez chwilę.

Chleb ma specyficzny smak, pewnie spowodowany użyciem mąki gryczanej, ale jak się nie chce jeść glutenu, a chce jeść chleb, to trzeba się tym zadowolić.





poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Agarciki


Wielkanoc kojarzy mi się z galartem, ale akurat tej potrawy moja mama nigdy nie umiała dobrze zrobić, a babcie robiły strasznie tłuste. Takie, że na wierzchu zastygał tłuszcz. Brrr.
W efekcie wcale nie jadałam galartów.

Natomiast te, które zrobiłam sama, choć wcale nie powalające, były wciągające. Na pewno niedługo znowu je zrobię, choć może już nie w tak małych pojemniczkach. Pojemniczki to po prostu plastikowe kieliszki do wódki kupione specjalnie do robienia agarcików.

Poza tym już więcej nie użyłabym kukurydzy, groszku też nie koniecznie, bo z puszki, a wiadomo, że puszkowane nie jest najzdrowsze. Wezmę np. ciecierzycę, marchewkę, pietruszkę, może oliwkę, ogórek kwaszony, inny pasztet niż ten który dałam (przepis). Ale ogólnie szybko się robi, nie licząc oczywiście czasu potrzebnego na ugotowanie rosołu, z którego zrobimy zalewę.


Składniki

  • 1 litr rosołu wegańskiego, porządnie przyprawionego i posolonego, bo na zimno wydaje się bardziej mdły 
  • 5 płaskich łyżeczek agaru
  • dowolne warzywa i pasztety warzywne

Warzywa warstwami lub bezładnie układamy w pojemniczkach. Rosół doprowadzamy do wrzenia, wsypujemy agar cały czas mieszając i przez chwilę gotując doprowadzamy do tego, by nie było grudek. Po chwili wlewamy rosół do pojemniczków.
Gdy agarciki stęgną (ja w tym celu wstawiłam je na chwilę do lodówki) wyjmujemy je z pojemniczków podważając nożem. Gotowe.




niedziela, 31 marca 2013

Wegejonez i sałatki wielkanocne



Przede wszystkim wesołych świąt, a jajko postaramy się zastąpić czym innym.

Tradycyjna sałatka warzywna nie może się obejść bez majonezu. Kiedyś, zanim się dowiedziałam o szkodliwości soi, kilka razy zrobiłam majonez z tofu, jednak to nie było to. Natomiast ciecierzyca nie dość, że świetnie się nadaje jako baza, to jeszcze ma jajkowy posmak. No i teraz uzależniłam się od majonezu z ciecierzycy. Pasuje do wszystkiego i jest po prostu bajeczny.


  • 500 g ciecierzycy
  • 2/3 szkl. oliwy tłoczonej na zimno
  • 2 łyżeczki soli
  • 4 łyżeczki soku z cytryny
  • 2 łyżeczki musztardy

  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej



Ciecierzycę namaczamy na noc, do wody wsypujemy 1 łyżeczkę sody oczyszczonej. Następnego dnia wodę z namaczania wylewamy, wlewamy świeżą i ponownie wsypujemy sodę. Dzięki temu gotowanie trwa najwyżej pół godziny, a ciecierzyca jest mięciutka, łącznie ze skórką. Po ugotowaniu wodę odlewamy.
Ciecierzycę miksujemy na gładki krem, dodajemy pozostałe składniki i miksujemy jeszcze ponad minutę. Jeśli majonez ma być bardziej płynny można dodać wody, ja jednak tego nie robię, bo po prostu rozrzedzam majonez przed dodaniem go do konkretnej sałatki.
Niestety majonez pod wpływem niskiej temperatury zastyga, ale jak wyjmiemy go odpowiednio wcześniej z lodówki, staje się miękki.

Sałatka warzywna

  • marchew
  • pietruszka
  • seler
  • ziemniaki
  • ogórki kwaszone
  • majonez z ciecierzycy
  • musztarda
  • przyprawy


Warzywa poza ogórkami gotuję al' dente. Gdy ostygną wszystkie kroję w kostkę, ale odkładam w zależności od ilości sałatki pół do jednej marchewki, pietruszki i kawałek selera. Marchewkę można pominąć. Odłożone warzywa miksuję na gładko z odrobiną wody od gotowania i oliwy i dodaję do majonezu, który przeznaczam na tą sałatkę. Mieszam warzywa, majonez, musztardę i przyprawy. Gotowe.

Na zdjęciu poniżej sałatka i chleb bezglutenowy, posmarowany majonezem nie rozrzedzonym.




I jeszcze jedna sałatka, właściwie już podawałam na nią przepis, ale nie z tym majonezem :D

  • rzodkiew biała, ok 10-12 cm
  • 1 mała cukinia
  • 1/2 cebuli
  • 3-4 ogórki kwaszone
  • 12-20 oliwek
  • majonez z ciecierzycy
  • woda z zalewy z oliwek

Wszystkie warzywa kroimy w kostkę. Opcjonalnie cukinię możemy zastąpić jabłkiem, żeby tradycji stało się za dość, ale staram się unikać dodawania owoców do warzyw.
Do majonezu dolewamy na oko wodę z zalewy oliwkowej.
Wszystko razem mieszamy i gotowe.
   



czwartek, 28 marca 2013

Szybka sałatka i książka

Klopsy ponownie. Tym razem z fasoli i kaszy jaglanej, do tego surówka i również kasza jaglana.


Klopsy z fasoli

  • 400 g ugotowanej fasoli (warzonej po ugotowaniu)
  • 6-8 łyżek ugotowanej kaszy jaglanej
  • 30 g pestek dyni
  • 30 g pestek słonecznika
  • 30 g pestek sezamu
  • 30 g siemienia lnianego
  • 30 g mąki z amarantusa
  • 1 łyżka kminku zmielonego
  • 1 łyżka majeranku
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1 płaska łyżeczka papryki
  • 2 szczypty pieprzu czarnego
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżki sosu sojowego tamari

Nasiona mielimy na mąkę, dodajemy fasolę, kaszę i przyprawy i wszystko mielimy blenderem. W razie potrzeby dolewamy odrobinę wody. Formujemy klopsy i smarzymy na oliwie. Jak widać klopsy można zrobić niemal z wszystkiego.
 
 
Surówka plasterkowa
 
  • 13-sto centymetrowy kawałek białej rzodkwi
  • 1 mała cukinia
  • 2-3 ogórki kwaszone
  • 2 łodygi selera naciowego
  • oliwa
 
Wszystkie warzywa kroimy na cieniuteńkie plasterki, najlepiej przy urzyciu jakiegoś urządzenia. Mieszamy i polewamy oliwą. Gotowe.


 
 
 
 
Ostatnio przeczytałam kolejną książkę o bieganiu, tym razem O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu  Harukiego Murakami.
 
 
 
 
Wiąże się to oczywiście z tym, że próbuję biegać i poszukuję motywacji. Moje bieganie wynosi na razie 16 minut dziennie i jest to tylko trucht. Ale i tak jestem zadowolona, bo kiedyś nie byłoby mnie stać nawet na to.
 
W książce autor świetnie opisał co się dzieje z człowiekiem w czasie ultramaratonu. W pierwszej chwili skojarzyło mi się to z pewną serią dla dorosłych, autorstwa Anne Rice. Tam bohaterka miała podobne odczucia ale z całkowicie innego powodu.
 
Tego samego dnia czytałam na jednym blogu podrużniczym o jastrzębiu, który siedział z podciętymi lotkami na targu w Marrakeszu. Pomyślałam, że takie zwierzę, wyrwane ze swojego naturalnego środowiska, maltretowane i poddane stresowi chyba musi trwać nieustannie w takim stanie jak biegacz ultradystansowy w trakcie kilkunastu godzin biegu.
 
Było to raczej nieprzyjemne uczucie, gdy to sobie uświadomiłam. Bo co innego gdy człowiek z własnej woli poddaje się takiemu stresowi (mam tu na myśli rozszerzoną definicję stresu), że wpada niemalże w trans, w którym nie czuje bólu, a co innego gdy stresowi poddane jest niewinne zwierzę. A przecież właśnie taki stres przeżywają miliardy zwierząt każdego dnia, nie tylko w dniu ich śmierci, ale dzień w dzień. I miliardy z nich od nadmiaru bólu żyje cały czas na pograniczu jawy i transu, jak narkomani.
 
Wziąwszy pod uwagę, że Sekret działa, proponuję jednak nie skupiać się na tym, co złe, a widzieć wszystko co dobre, bo wtedy to dobro przyciągniemy.
Wiem, że teraz namieszałam, ale zawsze byłam jednocześnie nia dwóch przeciwnych biegunach.

wtorek, 26 marca 2013

Bigos

Bigos z kaszą gryczaną, surówka z kapusty kwaszonej, marchwi, selera naciowego i cebuli.
Strasznie mi ostatnio smakuje kwaszona kapusta, a jak kapusta to oczywiście i bigos wegański. Znalazłam więc przepis w jadłonomii i zrobiłam z małymi zmianami. Niestety nie zrobiłam jednej zmiany i całość nie smakowała mi tak jak mogła, a mianowicie wsypałam tymianek, którego nie lubię wybitnie. Następnym razem go nie dodam. Nie miałam też ani żubrówki ani żołądkówki, więc poszła czysta, następnym razem będę lepiej przygotowana bo już znowu mam ochotę na bigos.

 
Bigos z puree ziemniaczanym (z podsmażoną cebulką, majerankiem i oregano). Oczywiście na drugim talerzu sałatka.

niedziela, 24 marca 2013

Deser jaglany

Deser w zachodzącym słońcu
Ponieważ ostatnio naszła mnie ochota na coś słodkiego, poszukałam przepisu w którym byłby zarówno mak, jak i wiórki kokosowe, bo na nie też miałam ostatnio ochotę.

Przepis znalazłam na Wegedzieciaku, a stamtąd link do oryginalnego przepisu. Kaszę jaglaną jem ostatnio prawie codziennie, więc ten przepis dodatkowo przypadł mi do gustu. Przepis lekko zmieniłam.


Składniki:

  • 1 szkl. kaszy jaglanej
  • 100 g maku
  • 100 g mąki migdałowej
  • 3-4 łyżki syropu z agawy
  • 3 jabłka
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 100 g wiórek kokosowych
  • 1 płaska łyżka oleju kokosowego

Mak dzień wcześniej należy zalać wrzątkiem.
Mak odsączamy na gazie i mielimy tak jak na makowiec. Niestety nie mogłam zmielić, bo nie mam maszynki (i wcale za nią nie tęsknię), a mój wielki kielichowy blender nie poradzi sobie z tak małą ilością maku, potrzebuje co najmniej pół kilo towaru do pracy.
Ale leniwych informuję, że nie zmielony mak nie jest wcale gorszy od zmielonego.
Mak razem z trzema łyżkami syropu z agawy doprowadzamy do wrzenia. Opcjonalnie można do niego dodać ulubione bakalie takie jak do makowca.

Kaszę prażymy na suchej patelni cały czas mieszając, przez około 7 minut. Następnie wsypujemy ją do wrzątku (ok. 1 litr). Po kilku minutach odsączamy na sicie i gotujemy w dwóch szklankach wody, również wrzącej. Można lekko posolić. Kaszę warto gotować tuż przed robieniem deseru, wtedy da się ją "zagnieść" w garnku, w którym się gotowała. Dzięki temu nie będzie się rozsypywała, a zamiast tego stworzy trwałą strukturę wraz z innymi warstwami.

Jabłka trzemy na dużych oczkach i dusimy w garnuszku razem z cynamonem.

Wiórki kokosowe mieszamy z olejem kokosowym. W zasadzi muszę wymyślić jakiś inny sposób na te wiórki, bo strasznie się sypią.

Mąkę migdałową zrobiłam tym razem z płatków migdałowych, ale oczywiście można samemu się zabawić w obieranie.


Do kaszy dodajemy porządną łyżkę syropu z agawy. Opcjonalnie można zrobić mus z daktyli, ale nie miałam na to czasu. Połowę kaszy wykładamy do natłuszczonego naczynia żaroodpornego. Średnica miski powinna wynosić minimum 20 cm., ale jeśli jest ona raczej niska, to 21-22 cm. Ja z tego powodu musiałam zrezygnować z włożenia całej kaszy.

Druga warstwa deseru to mak. Następnie sypiemy migdały, jabłka, drugą warstwę kaszy (ugniatamy) i na górę kokos.

Pieczemy w temperaturze 180 st. C 20-30 minut.

Delektujemy się.






czwartek, 14 marca 2013

Po przerwie

Strasznie długo nie pisałam, a było to spowodowane głodówką zdrowotną, którą przeprowadziłam w lutym. Już w grudniu tak bardzo nie mogłam się jej doczekać, że jedzenie coraz mniej mnie fascynowało. Oczywiście jadłam, jak to zwykle ja, zbyt dużo i w efekcie nie miałam ochoty rozmyślać o jedzeniu, a cóż dopiero rozpisywać się o nim. Głodówkę zaczęłam 6 lutego a skończyłam 26 lutego. Ostatni tydzień był najtrudniejszy, bo wtedy już naprawdę nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie będę mogła gotować. Wtedy przychodzi do głowy tyle nowych przepisów. Zobaczę czy choć kilka z nich zrealizuję.

Na zdjęciu powyżej surówka z kapusty kwaszonej, marchwi, selera naciowego i cebuli, ziemnaki duszone (niestety nie mam praski do ziemniaków, więc widać grudki) ze smażoną cebulką i przypawione majerankiem (zamiast mleka dałam wodę z gotowania ziemniaków, ale gdybym miała mleko roślinne, to oczywiście by się tam znalazło) oraz klopsy z kaszy jaglanej:

  • 1/2 szklanki kaszy jaglanej
  • wytłoki z robienia mleka migdałowego, do mleka zużyłam 1 szkl. migdałów nie obranych
  • 2 łyżki zmielonego siemienia lnianego (siemię nie łuskane)
  • 1 łyżeczka curry
  • 1 1/2 łyżki kminku
  • 1 1/2 łyżki sosu tamari
  • szczypta gałki muszkatałowej
  • sól i pieprz
Kaszę prażymy na suchej patelni, a w tym czasie gotujemy w garnku około półtora litra wody. Gdy woda się zagotuje wsypujemy do niej właśnie zdjętą z palnika kaszę. Wsypywać ostrożnie bo kipi.
Po kilku minutach kaszę odcedzić i zalać jedną szklanką wrzątku. Gotować na małym ogniu aż do wchłonięcia całej wody.
Wszystkie składniki blenderujemy razem. Jeśli zrobimy to puki kasza jest ciepła, wystarczy mocno wymieszać łyżką jednocześnie ugniatając kaszę tak by się rozpadła. Lepimy klopsiki i smażymy na oliwie. Gotowe.


Jeśli nie mamy wytłoków z orzechów w ich miejsce dajemy zmiksowaną mieszankę siemienia lnianego, pestek dyni, pestek słonecznika i sezamu.  Można też wziąć samo siemię.

Jeśli chcemy, by całość przypominała w smaku kaszankę, dajemy dużo majeranku i więcej kminku niż w przepisie.

  
 A to sałatka a'la śledziowa, bo zawsze lubiłam ten smiak.
  • ogórki kwaszone
  • cukinia
  • cebula
  • oliwki
  • majonez lub śmietana roślinna


Niedawno zrobiłam majonez z ciecierzycy i na tym zdjęciu jest on sosem do kaszy jaglanej, podanej z surówką z cukinii, selera naciowego, sałaty i sosu winegret, oraz gotowanej czerwonej kapusty.
A przepis na majonez wkrótce.