Już dawno temu znalazłam ten przepis, a teraz była okazja by wypróbować.
Jabłecznik sypany
- 1 szkl. mąki orkiszowej grubej
- 1 szkl. mąki orkiszowej zwykłej
- 2 szkl. kaszy manny
- 1 szkl. cukru
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
- 1 łyżeczka cynamonu
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia (następnym razem pominę, albo zastąpię sodą)
- 1 kostka (250 g) margaryny wegańskiej (nie miałam, więc zmiksowałam 175 g oleju z 50 g wody i 25 g mąki sojowej bo nie mam lecytyny)
- 1 litr musu z jabłek, słodzonego
Składniki suche mieszamy, słoik z musem otwieramy. Jeśli mamy margarynę to ją rozpakowujemy, jeśli nie, składniki na margarynę miksujemy.
Całe ciasto składa się z pięciu warstw: sucha - mokra - sucha - mokra - sucha.
W takiej kolejności wykładamy składniki równomiernie w tortownicy, moja ma 22 cm średnicy. Spód tortownicy wyłożyłam papierem do pieczenia, a boki posmarowałam oliwą. Każdą warstwę suchą polewałam margaryną, bo mus z jabłek jest dużo bardziej nieprzepuszczalny niż świeżo starte jabłka z oryginalnego przepisu.
Wcześniej oczywiście nagrzewamy piekarnik do 180° C (ja jak zwykle o tym zapomniałam) i wkładamy ciasto na 50-60 minut.
Potem pozwalamy mu wystygnąć. Po godzinie wyjęłam jabłecznik z formy.
Wszyscy którzy jedli zachwycali się jakiż to smakowity wypiek. Ja czułam przede wszystkim, że jest za słodki (dałam trochę więcej niż szklankę cukru, bo w oryginalnym przepisie jest półtorej, nie wzięłam jednak pod uwagę tego, że jabłka były posłodzone) i że strasznie czuć proszek do pieczenia. Ponieważ nie zauważyłam by ciasto w ogóle wyrosło, zastanawiam się nad rezygnacją z proszku, a przynajmniej zamianie go na sodę oczyszczoną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz