piątek, 31 maja 2013

Zielony krem RAW


Czasami odechciewa mi się gotowania, zwłaszcza gdy stwierdzam, że ważę więcej niż bym chciała, a brzuch mam bez przerwy pełen.
Wtedy zabieram się za ograniczanie kalorii, a najłatwiej to zrobić właśnie teraz, gdy na ogródku pełno zielonych liści, które aż się proszą by znaleźć się na talerzu.

Ponieważ przeżuwanie sałaty bez dodatku oliwy jest raczej niezachęcające, więc miksuję sobie kremy z warzyw z dodatkiem pestek i nasion. Poniższe danie zwykle robię na obiad, a na śniadanie, jeśli jestem w domu, mam krem owocowy na bazie bananów ze szpinakiem, a jeśli idę do pracy, to jem po prostu te owoce bez miksowania.

Krem z zielonych liści


  • sałata
  • szpinak
  • młoda kapusta
  • zielona część cebuli dymki
  • koperek
  • pietruszka
  • 1 zielony ogórek
  • 50 g siemienia lnianego zmielonego tuż przed robieniem kremu
  • 50 g pestek słonecznika namoczonych minimum 2 godziny
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 cytryny
  •  1 1/2 szklanki wody

Wszystkie składniki powinny się zmieścić w mikserze o pojemności 3 litrów, oczywiście po zmiksowaniu to będzie jakiś litr. Miksuję przez dwie minuty i mam smakowity obiadek. Mniam.
Jeszcze tylko musiałabym zdobyć jarmuż i go włączyć do tej uczty.

piątek, 17 maja 2013

Bezowocne dyskusje



Dowód na inteligencję Szatana, który w genialny sposób rodzi w ludzkich umysłach „mądrość” selekcyjnych wyborów. Zasada jest prosta: co jest wygodne– istnieje, co stawia wymagania – tego po prostu nie ma.

Link prowadzi do opisu doświadczenia piekła przez pewną XVI wieczną zakonnicę, więc zupełnie nie w temacie, ale jakby na temat.
Niestety, albo stety, ciągle wdaję się w dyskusje na temat weganizmu i wyciągam jeden wniosek, to co stawia wymagania - tego po prostu nie ma. Hodowli przemysłowej nie ma - bo "ja" nie widzę, zabijania nie ma - bo "ja" nie zabijam, ludzie piją mleko bo przecież koty też piją itd.

Dobrze jeśli rozmiawiam o weganiźmie z osobami kulturalnymi, niestety jeśli mój rozmówca do takowych się nie zalicza, to czasami mogę usłyszeć komentarz, który wyjęty z kontekstu oznaczałby chyba tylko, że piję ludzką krew, taki dziwny jest ten mój sposób na życie.

Ostatnio w programie pierwszym Polskiego Radia słuchałam audycji na temt chorobliwego strachu* i w jej trakcie dr z instytutu PAN powiedziała, że doświadczenia przeprowadza się na zwierzętach, gdyż ośrodki strachu w mózgu mamy takie same jak one, a łatwiej je badać (pewnie ze względu na koszty). Czy przeciętny słuchacz tej audycji pomyślał, że w rzeźniach zwierzęta przeżywają taki sam strach jaki my byśmy tam przeżywali. Dlaczego to dociera do tak niewielu, a pozostali zasłaniają uszy.



21:30 15.05.2013
NAUKOWY ZAWRÓT GŁOWY
Informacje o audycji:
aut. Artur Wolski
Jak pozbyć się strachu?

Neurobiolodzy od lat starają się wspomóc psychiatrię i psychologię kliniczną w walce ze strachem. W audycji opowiemy o najnowszych badaniach dotyczących strachu, walki z fobiami i wygaszaniem strachu. Okazuje się, że   na zaburzenia fobiczne cierpi, w mniejszym lub większym stopniu, około 99% ludzi. I tak fobie specyficzne to lęki przed zwierzętami np. pająkami czy sytuacjami społecznymi jak np. zamknięcie w windzie, samolocie czy np. małym pomieszczeniu czy turystycznej łodzi podwodnej na wakacjach. Coś co miało być przyjemnością staje się udręką. Wiele osób wręcz panicznie boi się zranienia i widoku krwi a myśl o śmierci jest stanem emocjonalnym wymykającym się spod kontroli psychicznej. Istnieją też fobie sytuacyjne związane z lękiem przed wykonaniem jakiejś zawstydzającej czynności na oczach innych ludzi oraz brakiem jej kontrolowania np. paniczny lęk przed koniecznością oddania moczu na ulicy. Stany lekowe trwające długo potrafią sprowokować nawet zawał serca i zgon. Dowiemy się jak wygaszać strach i co zrobić aby nie wracał on do naszej świadomości. Eksperci opowiedzą jak pracuje mózg gdy działa pod wpływem bodźca lękowego i czy potrafimy nauczyć mózg wygaszać strach i nie pozwalać aby powracał on do naszej świadomości. Opowiedzą o tym  dr Ewelina Knapska z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN oraz Paweł Holas psychofizjolog i psychoterapeuta.

czwartek, 16 maja 2013

Szare kluski





Szare kluski to chyba potrawa pasująca bardziej do zimy, niż do wiosny, ale ostatnio usłyszałam, że któraś koleżanka miała je na obiad i zapragnęłam sama takie zrobić. Prawdę powiedziawszy robiłam je pierwszy raz w życiu, jakoś w moim domu nie było tradycji robienia takowych. A ponieważ unikam glutenu jeśli jest taka możliwość, więc mąka pszenna oczywiście nie wchodziła w rachubę. Jajek oczywiście też nie zamierzałam użyć, stabilność klusek wydawała mi się stać pod znakiem zapytania. Jednak nie było tak strasznie, było nawet nieziemsko łatwo.

  • 670 g ziemniaków obranych
  • 100 g mąki gryczanej
  • 80 g mąki ziemniaczanej

Ziemniak starłam na drobnych łezkach na tarce. (Następnym razem spróbuję je zblenderować na pulpę)
Odsączyłam je z nadmiaru wody, w sumie jakieś 20 łyżek płynu. Wsypałam obie mąki i wymieszałam wszystko na gładkie ciasto, raczej luźne, ale nie tak jak na kluski z mąki, choć nie tak twarde jak na kopytka.
W dużym garnku zagotowałam wodę i ją osoliłam. Łyżką nabierałam niewielką ilość ciasta, porównywalną z objętością jednej łyżeczki, i wrzucałam ją po lekkim uformowaniu na wrzątek. Po wypłynięciu kluski gotowałam jeszcze przez kilka minut.

Trochę wcześniej usmażyłam 2 porządne cebule na oliwie i ugotowane i odsączone kluski wymieszałam z tą właśnie cebulką. Całość jeszcze dosoliłam, ale to już zależy od indywidualnych gustów.

Kluski podałam oczywiście z gotowaną kwaszoną kapustą. Kapustę można oczywiście ugotować z dodatkiem całej gamy przypraw, ja ograniczyłam się tylko do rozmarynu i pieprzu.

Na zdjęciach tego nie ujęłam, ale zanim rozpoczęłam kluskową ucztę, zjadłam porządną porcję surówki z sałaty, rzodkiewek i ogórków, bo surowizna jest niezbędna w każdym posiłku. O tym nie wolno zapominać.




Ostatnio trafiłam na stronę rebelianci.org, świetne źródło wegańskich obrazków. Np.






poniedziałek, 6 maja 2013

Pesto z liści rzodkiewki i chleb gryczany

Miałam niedawno okazję kupić ekologiczne rzodkiewki, a ponieważ już dawno temu widziałam na wielu blogach pesto z liści rzodkiewek, postanowiłam i ja takiego spróbować.
  • 120 g liści rzodkiewek
  • 120 g pestek słonecznika
  • 130 g oliwy
  • 1 1/2 łyżki soku z cytryny
  • sól
Liście umyć i wywirować jak sałatę. Pestki uprażyć na suchej patelni. Wszystko razem zmiksować w blenderze. Szybkie i proste.
A chlebek który posmarowałam pesto, był jak to u mnie ostatnio bezglutenowy. Tym razem bez mąki kukurydzianej.
  • 500 g zakwasu z mąki gryczanej (mniej więcej 1:1 z wodą)
  • 110 g mąki ryżowej
  • 110 g mąki z kaszy jaglanej
  • 250 g mąki z kaszy gryczanej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 380-400 g wody
  • 1 łyżeczka soli,  kopiasta
Zakwas gryczany przechowuję w lodówce, więc po prostu wyjmuję go ze słoiczka, dosypuję mąki gryczanej i dolewam wody i powtarzam to raz albo dwa razy, oczywiście zachowując proporcje, by ostatecznie uzyskać pięćset gram. Jedną łyżkę zakwasu odkładam do lodówki, a do reszty wsypuję pozostałe mąki, sól, wlewam wodę i wszystko mieszam krótko łyżką. Ciasto powinno być luźne.
Foremkę metalową smaruję oliwą i wysypuję np. kaszką manną. Odstawiam do wyrośnięcia na 6-8 godzin. Ponieważ chleb wyrósł mi kiedy miałam już iść spać, wiec włożyłam go do lodówki i piekłam dopiero rano. Piekarnik nagrzałam do 250 st. C. Po włożeniu chleba temperaturę obniżyłam do 230 st. C i tak piekłam przez 50 minut. Po tym czasie wyjęłam chleb z foremki i jeszcze na 10 minut włożyłam go do piekarnika.
 
Zdjęcie robiłam wieczorem tego dnia, w którym piekłam. Skibeczki można kroić niesamowicie cieniutkie, a jak widać są bardzo sprężyste i w ogóle się nie kruszą.
Poniżej chlebek posmarowany wegejonezem, który mam zawsze w lodówce, bez niego już sobie po prostu nie wyobrażam. Robię go w zasadzie raz w tygodniu i na tyle mniej więcej starcza, a używam go nie tylko do chleba, ale i do zabielania zup i łagodzenia ich smaku jeśli przesypię ostrych przypraw.
Niedawno też jadłam świetne kanapeczki z cykorii. Po prostu każdy listek smarowałam wegejonezem i pałaszowałam ze smakiem.  Wegańskie jedzenie jest niesamowicie smakowite, jeśli tylko przestaniemy sobie wmawiać, że tak nie jest.

sobota, 4 maja 2013

Pokrzywa



Po raz pierwszy w życiu wykorzystałam "chwast" w mojej kuchni. Trudno mi ocenić, czy pokrzywa jest smaczna, bo zawsze ją jem z jakimś dodatkiem, jednak na pewno jest zdrowa, a przecież o to tylko chodzi.

Pesto z pokrzywy


  • 200 g pokrzywy
  • 200 g pestek słonecznika
  • 200 g oliwy
  • 5 łyżek soku z cytryny
  • 1 1/2 łyżeczki soli


Pokrzywę zrywałam w okolicy gdzie na pewno nie ma zanieczyszczeń. Odrywałam tylko górne liście, całą roślinę pozostawiając w ziemi, tak jak podobno zrywa się herbatę, tylko najmłodsze listki. W domu pozbyłam się również tych krótkich łodyżek, liście wypłukałam i odwirowałam jak sałatę.
Pestki słonecznika uprażyłam.  Następnym razem zmiksuję je na mąkę zanim dołożę liście, gdyż nie udało mi się zmiksować ich na całkowitą miazgę.

Wszystkie składniki zmiksowałam i przełożyłam do słoika. Pasta bardzo ciemnieje pod wpływem tlenu, więc jeśli mamy blender, który dobrze radzi sobie z mniejszymi ilościami składników, warto zrobić mniej.



Można zmniejszyć ilość pokrzywy nawet do połowy podanej przeze mnie wartości. Można też zwiększyć ilość oliwy, gdyż w sumie pasta jest bardzo sucha. Jeśli ktoś lubi może dodać czosnek. Oczywiście posmarowałam nim chleb bezglutenowy z mąk kaszowych i jadłam z ogórkiem kwaszonym. Żelazo chyba skoczyło mi o 300 procent :D



Przy okazji robienia pesto z pokrzywy zrobiłam klopsy z pokrzywą, po prostu do powyższego przepisu dodałam po 70 g pokrzywy i pestek, a zmiksowawszy je, jeszcze przed dolaniem oliwy, odłożyłam 140 g masy, którą potem dodałam do klopsów.


Klopsy z pokrzywą


  • 140 g masy pokrzywowo-słonecznikowej (proporcja 1:1)
  • 1 1/2 szklanki kaszy jaglanej
  • 2 łyżeczki soli
  • 2-3 szczypty pieprzu
  • 2-3 łyżeczki kminku
  • 2 łyżki majeranku

Kaszę uprażyć, wsypać do wrzątku, przecedzić (uwaga na szumowiny), zalać trzema szklankami wrzątku i gotować na minimalnym ogniu do wygotowania się wody.
Świeżo ugotowaną kaszę podusić łyżką (potem się już to nie uda), następnie dodać pozostałe składniki. Ulepić klopsy i smażyć na dobrze rozgrzanej oliwie.



Zdjęcie nie oddaje zieloności tych klopsów, ale są naprawdę zielone.

Poniżej ziemniaki są polane pesto z pokrzywy rozrzedzonym wodą. Taki ekstra szybki sos :D
Surówka z marchwi, brukwi i selera (3:3:1) przyprawiona solą, cytryną i oliwą.