czwartek, 28 marca 2013

Szybka sałatka i książka

Klopsy ponownie. Tym razem z fasoli i kaszy jaglanej, do tego surówka i również kasza jaglana.


Klopsy z fasoli

  • 400 g ugotowanej fasoli (warzonej po ugotowaniu)
  • 6-8 łyżek ugotowanej kaszy jaglanej
  • 30 g pestek dyni
  • 30 g pestek słonecznika
  • 30 g pestek sezamu
  • 30 g siemienia lnianego
  • 30 g mąki z amarantusa
  • 1 łyżka kminku zmielonego
  • 1 łyżka majeranku
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1 płaska łyżeczka papryki
  • 2 szczypty pieprzu czarnego
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżki sosu sojowego tamari

Nasiona mielimy na mąkę, dodajemy fasolę, kaszę i przyprawy i wszystko mielimy blenderem. W razie potrzeby dolewamy odrobinę wody. Formujemy klopsy i smarzymy na oliwie. Jak widać klopsy można zrobić niemal z wszystkiego.
 
 
Surówka plasterkowa
 
  • 13-sto centymetrowy kawałek białej rzodkwi
  • 1 mała cukinia
  • 2-3 ogórki kwaszone
  • 2 łodygi selera naciowego
  • oliwa
 
Wszystkie warzywa kroimy na cieniuteńkie plasterki, najlepiej przy urzyciu jakiegoś urządzenia. Mieszamy i polewamy oliwą. Gotowe.


 
 
 
 
Ostatnio przeczytałam kolejną książkę o bieganiu, tym razem O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu  Harukiego Murakami.
 
 
 
 
Wiąże się to oczywiście z tym, że próbuję biegać i poszukuję motywacji. Moje bieganie wynosi na razie 16 minut dziennie i jest to tylko trucht. Ale i tak jestem zadowolona, bo kiedyś nie byłoby mnie stać nawet na to.
 
W książce autor świetnie opisał co się dzieje z człowiekiem w czasie ultramaratonu. W pierwszej chwili skojarzyło mi się to z pewną serią dla dorosłych, autorstwa Anne Rice. Tam bohaterka miała podobne odczucia ale z całkowicie innego powodu.
 
Tego samego dnia czytałam na jednym blogu podrużniczym o jastrzębiu, który siedział z podciętymi lotkami na targu w Marrakeszu. Pomyślałam, że takie zwierzę, wyrwane ze swojego naturalnego środowiska, maltretowane i poddane stresowi chyba musi trwać nieustannie w takim stanie jak biegacz ultradystansowy w trakcie kilkunastu godzin biegu.
 
Było to raczej nieprzyjemne uczucie, gdy to sobie uświadomiłam. Bo co innego gdy człowiek z własnej woli poddaje się takiemu stresowi (mam tu na myśli rozszerzoną definicję stresu), że wpada niemalże w trans, w którym nie czuje bólu, a co innego gdy stresowi poddane jest niewinne zwierzę. A przecież właśnie taki stres przeżywają miliardy zwierząt każdego dnia, nie tylko w dniu ich śmierci, ale dzień w dzień. I miliardy z nich od nadmiaru bólu żyje cały czas na pograniczu jawy i transu, jak narkomani.
 
Wziąwszy pod uwagę, że Sekret działa, proponuję jednak nie skupiać się na tym, co złe, a widzieć wszystko co dobre, bo wtedy to dobro przyciągniemy.
Wiem, że teraz namieszałam, ale zawsze byłam jednocześnie nia dwóch przeciwnych biegunach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz