Czasami odechciewa mi się gotowania, zwłaszcza gdy stwierdzam, że ważę więcej niż bym chciała, a brzuch mam bez przerwy pełen.
Wtedy zabieram się za ograniczanie kalorii, a najłatwiej to zrobić właśnie teraz, gdy na ogródku pełno zielonych liści, które aż się proszą by znaleźć się na talerzu.
Ponieważ przeżuwanie sałaty bez dodatku oliwy jest raczej niezachęcające, więc miksuję sobie kremy z warzyw z dodatkiem pestek i nasion. Poniższe danie zwykle robię na obiad, a na śniadanie, jeśli jestem w domu, mam krem owocowy na bazie bananów ze szpinakiem, a jeśli idę do pracy, to jem po prostu te owoce bez miksowania.
Krem z zielonych liści
- sałata
- szpinak
- młoda kapusta
- zielona część cebuli dymki
- koperek
- pietruszka
- 1 zielony ogórek
- 50 g siemienia lnianego zmielonego tuż przed robieniem kremu
- 50 g pestek słonecznika namoczonych minimum 2 godziny
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 cytryny
- 1 1/2 szklanki wody
Wszystkie składniki powinny się zmieścić w mikserze o pojemności 3 litrów, oczywiście po zmiksowaniu to będzie jakiś litr. Miksuję przez dwie minuty i mam smakowity obiadek. Mniam.
Jeszcze tylko musiałabym zdobyć jarmuż i go włączyć do tej uczty.
Powiem szczerze- nie przemawia do mnie dodatek wody, ale z bulionem warzywnym to już nie będzie raw. Ogółem zieloności są bardzo zachęcające, ale obawiałabym się właśnie tego rozwodnienia smaku.
OdpowiedzUsuńWiesz, woda z solą to podstawa bulionu, więc tu bym polemizowała. Rozwodnienie byłoby możliwe, gdybym dodała litr wody, a nie półtorej szklanki. Być może wystarczyłaby jedna szklanka, ale z pewnością wody. Bulion jak sama na pisałaś nie jest RAW, więc zaburzył by nie tylko idee ale i smak.
OdpowiedzUsuńSkoro tak zdecydowanie stoisz przy pierwotnej wersji dania, to nie pozostaje mi nic innego jak sprawdzić to na własnym podniebieniu :)
OdpowiedzUsuń