czwartek, 5 marca 2015
Kiszenie kapusty
Pomyślicie sobie: zwariowała, kiszenie kapusty wiosną? No cóż, jedno z moich dziwactw. Nie kiszę kapusty w beczce, bo nie mam beczki ani wielgachnego ubijaka, który zastąpiłby udeptywanie nogami (brrr), więc kiszę kapustę na bieżąco.
Zajmuje mi to mniej więcej godzinę i mam 7 kg kapusty. Na szczęście mam piwnicę, w której ją mogę przechowywać, bo po ukończeniu procesu kiszenia należy ją trzymać w chłodnym miejscu. Ale gdyby piwnica nie była dostępna można ukisić np. 3 kg i przechowywać w lodówce. A jak wartościowa jest taka kapusta, chyba nikogo nie trzeba przekonywać.
Kapustę kupuję w kooperatywie i choć nie ma certyfikatu, to gospodarz deklaruje, że nie używa pestycydów.
Zanim zacznę szatkować przygotowuję stanowisko pracy: stolnica, szatkownica ustawiona na najcieńsze plastry czyli 4 mm, wielki emaliowany garnek, drewniany ubijak oraz produkty: kapusta obrana z wierzchnich liści i sól, niejodowana i bez antyzbrylaczy, czyli po prostu prawdziwa sól.
W tym momencie ważę kapustę i obliczam ilość potrzebnej soli, 100 gram soli na każde 5 kg kapusty.
I teraz już tylko szatkuję (np pół kapusty), ubijam, solę i ponownie szatkuję, ubijam, solę. Tak aż do wyczerpania składników, ostatnia powinna być sól.
Na koniec jeszcze całym ciężarem ciała opieram się na ubijaku i maksymalnie uciskam kapustę.
Teraz szczelnie przykrywam garnek folią spożywczą i odstawiam go na ciepłe płytki podłogi kuchennej. Dwa dniu później warto ją przemieszać, góra z dołem i jeszcze raz ubić. Po czterech dniach kapusta jest gotowa i można ją przełożyć do słoików z zamknięciem weck, albo cały garnek zanosimy do piwnicy i mamy zawsze po ręką samodzielnie ukiszoną, pyszną kapustę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz