Dziś na obiad był gulasz. I nie obchodzi mnie, że ktoś mówi: gulasz to tylko na wołowinie, bez tego to nie gulasz tylko sos z warzywami.
- 1 cebula
- 1 marchewka
- 2 pietruszki
- 1 seler
- 1 mała dynia (ok. 1 kg)
- imbir
- papryka słodka i ostra
- pieprz
- sól
- sok z cytryny
- kurkuma
Potem duszę dynię zalaną wodą na tyle, by ją przykryła. Gdy dynia zmięknie miksuję ją na gładki mus i przyprawiam. Następnie wlewam sos do warzyw i zostawiam by się przegryzł.
Podałam z kaszą gryczaną, brokułem gotowanym na parze i surówką z buraka, marchwi, brukwi, ogórka kwaszonego i natki pietruszki, przyprawionej cytryną i syropem z agawy.
A następnego dnia obiad różnił się tylko o surówkę i rodzaj kaszy, bo była jęczmienna. Surówka z brukwi, papryki, ogórka kwaszonego, selera liściastego, natki pietruszki, przyprawiona solą, pieprzem i sokiem z cytryny (nie miałam wystarczającej ilości ogórków, więc przyprawy okazały się niezbędne)
Niedawno wymyśliłam jak poprzez analogię odpowiedzieć na pytanie: i nigdy już nie zjesz mięsa?
Otóż poproszę tą osobę, by wyobraziła sobie, że jestem właśnie wyzwolonym niewolnikiem, a ona mi się pyta, czy nigdy już dobrowolnie nie poddam się w niewolę? Przecież życie na wolności to niepewność i strach. Czyż nie lepiej jest być niewolnikiem i mieć zagwarantowane, nie wiele co prawda, ale zawsze coś?
Dziś trafiłam w Rzeczypospolitej na artykuł, w którym porównano spożycie w roku 2000 i obecnym. Niestety wzrost jest przy najgorszym do przewidzenia rodzaju pożywienia, jeśli to oczywiście można nazwać pożywieniem.